Zaczynam od zdjecia. Dlaczego? Bo ono mniej więcej opisuje nasze początki na rajskiej wyspie Bali – tego potrzebowaliśmy bardzo po przygodach na Jawie ;)) To, czym nas przywitała to piękne kwiaty na każdym kroku, zapach kadzidełek, targujący sie sprzedawcy i komary – wszystkich wyżej wymienionych nie było na Jawie!
Zatrzymalismy sie w Lovinie, niewielkiej miejscowości słynącej z pojawiających sie u jej wybrzeży stad delfinów oraz pobliskiej rafy koralowej. Skusiły nas obydwa atuty tego miejsca, a wrażenia sa nastepujące: jesli chodzi o snorkling, bawiliśmy sie bardzo przyjemnie oglądając rafę i kolorowe rybki, ale znając juz opowieści i zdjecia z oddalonej o 2 godziny drogi wyspy Menjangan mieliśmy chyba nieco zawyżone oczekiwania 🙂 Morał z tego taki, ze nie trzeba sie sugerować opowieściami innych, bo potem zamiast czerpać przyjmnosc z oglądania w głowie siedzi tylko porównywanie 😛
Jesli chodzi o delfiny, mamy bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony, zobaczenie ich tak blisko, w ich naturalnym środowisku, gdzie robią to na co maja ochotę, a nie to, co dyktuje im treser, jest cudowne. Z drugiej strony, czuliśmy sie jednak jak na polowaniu. Ilośc łodzi wypływająca z Loviny jest zbyt duża, a kiedy sternik na jednej z nich zauważy delfiny, wszystkie pędzą w tym kierunku warczac silnikami…
Wchod Słońca – wtedy wypływa sie zobaczyć delfiny.
Na północy Bali chcieliśmy zobaczyć tez słynne wodospady. W poszukiwaniu jednego z nich o wdzięcznej nazwie GitGit, dotarliśmy na niewielki parking, zapłaciliśmy za wejście i podarzajac za znakami, trafiliśmy do wodospadu. Hmm..opisywany jako skomercjalizowany, zawsze otoczony turystami, tym razem był zupełnie pusty, co oczywiście nas bardzo ucieszyło… Kacpra to chyba aż za bardzo ;))
Po powrocie do hotelu obejrzeliśmy jeszcze raz zdjecia wodospadu GitGit i tajemnica braku turystów szybko sie wyjaśniła – trafilismy pod inny wodospad – nie mamy pojecia jaki, ale bylo pieknie! 😀
Po kilku dniach przyszla pora przeniesc sie na poludnie Bali. Znalezlismy sie w Kucie, znanej jako dobre miejsce dla początkujących surferow. Na tym wlasciwie koncza sie zalety tego miejsca, nie bede sie wiec rozpisywac… Powalczylismy troche z falami i zabraliśmy sie za zwiedzanie południowych rejonow.
Surfowanie w Kucie
Wybrzeze przy plazy Padang Padang
Wybrzeże otaczajace swiatynie Uluwatu – przy wejsciu kazdy kto ma odsloniete nogi otrzymuje fioletowy sarong. Tak ujedniliceni turysci wygladaja wedlug mnie bardzo uroczo ;))
Okolice świątyni zamieszkuja malpki. Najslynniejszy punkt Uluwatu widac w tle. Do samej swiatyni moga wejsc jedynie wierni.
Jimbaran – to miejsce, ktore absolutnie skradlo nam serca! Przed zachodem Slonca plaza zostaje przejeta przez stoliki, wokol roztacza sie zapach owocow morza, a ich smak wszystkich uszczesliwia ;))
Ale zeby nie bylo tak kolorowo i cukierkowo, na koniec opowiem o zasadach ruchu drogowego w Indonezji…
Czy skuterom potrzebne sa boczne lusterka a kierowcom kaski? – Niekoniecznie!
Czy na skuterze moze jechac cala rodzina, tzn na przyklad: rodzice, kilkulatek i maly bobas? – Zaden problem.
Czy wyprzedzamy kilka pojazdow naraz? – tak.
Czy robimy to, mimo ze z na przeciwka nadjezdzaja inne samochody i motory? – Pewnie, ze tak.
A czy robimy to wszystko jadac pod gore / z gory / na zakręcie? – TAK!
Zatem dzis, stosujac powyzsze zasady, na stromym zjezdzie wyprzedza nas ciezarowka, ktorej kierowca nie moze zniesc naszej rozsadnej, europejskiej predkosci. Po chwili zepchnieci przez ten pojazd, lezymy zszokowani, poobijani i porzadnie pozdzierani na drodze. I na szczescie na tym sie skonczylo…
Mielismy szczescie w nieszczesciu… Bylo naprawde malo przyjemnie. Teraz bolesne sa nie tylko skutki wypadku, ale tez mysl, ze miejsce, gdzie udajemy sie juz jutro, otoczone jest piekna rafa, a zeby ja ujrzec, bedzie trzeba sie zanurzyc w SLONEJ wodzie… Ał! Trzymajcie za nas kciuki i uwazajcie na siebie.
A.